poniedziałek, 30 czerwca 2014

PIERWSZY WEEKEND WAKACJI

Cześć Wam :)

Jest już godzina 17, a ja dopiero zjadłem obiado-śniadanie i nawet się nie ogarnąłem tylko usiadłem na komputer i zabieram się do pisania posta. Pogoda dzisiaj jest tak beznadziejna, że w sumie nie mam po co się ogarniać bo i tak nigdzie nie wychodzę. Odkąd wstałem bez przerwy pada...


Zacznijmy więc od początku... a w sumie do od końca; w piątek było zakończenie roku szkolnego, w moim wypadku już ostatnie w tym gimnazjum. Tak i znowu zaczynam pisać o czymś o czym pisałem już na tym blogu chyba trzy razy, ale to wszystko jest dosyć ciężkie... 9 lat razem i musieliśmy się rozstać. Ale o tym jak to przeżywalem już pewnie wiecie, więc powiem Wam tylko jak wyglądało moje zakończenie gimnazjum. Pryzjechaliśmy wszyscy do szkoły i poszliśmy z naszą wychowawczynią do klasy. Dowiedzieliśmy się że mamy tylko godzine na pożegnanie, przez co wystraszyłem się że braknie czasu na pokazanie jej naszego prezentu. Na szczęście rozdanie świadectw i różnych zaświadczeń poszło dość szybko i wtedy kazaliśmy Pani usiąść przodem do tablicy multimedialnej, i puściliśmy jej pożegnalny filmik :


Nie spodziewałem się takiej reakcji w klasie. Przez większość filmiku klasa razem z naszą wychowawczynią śmiała się, jednak ostatnie napisy (z Katy Perry w tle) sprawiły że wszystkim emocje puściły. Pierwszy raz widziałem łzy w oczach moich kolegów z klasy, a o dziewczynach już nie wspomne. Siedzieliśmy w tej klasie wszyscy razem jeszcze jakieś 10 minut, przytulaliśmy się i żegnaliśmy, po czym wyszliśmy na korytarz bo powinniśmy już być w kościele. Jednak na korytarzu znowu staliśmy i rozzmawialiśmy, dziewczyny nadal ze łzami w oczach. No i dalej, msza w kościele już trwała a my wyszliśmy na dwór i staliśmy na przystanku autobusowym razem z Panią, wszyscy olali to że mieliśmy być w kościele hahaha. Skończyło się tak że Pani Karolina musiały iść już do szkoły, a my zebraliśmy się i klasowo pojechaliśmy do miasta. Tam się rozdzieliliśmy i wszyscy poszliśmy zanieść papiery do szkół, do których startujemy. Po tym spotkaliśmy się na pizzy. Troche musieliśmy czekać ale pizza była oczywiscie zajebista i jak zwykle najadłem się tak że przez pół godizny nie byłem w stanie wstać od stołu haha... Jednak to nie koniec jak na ten dzień. Nie chcieliśmy się rozstawać więc poszliśmy na Jasna Górę. Weszliśmy na sam szczyt wieży, ale nie staliśmy tam długo bo okazało się że za 15 minut mamy autobus do domu. Z naszym szczęściem nie zdążyliśmy na niego (musieliśmy po drodze wejść do sklepu bo się zmęczyliśmy biegiem na pks hahahahaha) i czekaliśmy na następny jakieś pół godziny.

Wróciłem do domu godzine potem ale za dużo czasu nie miałem bo rodzice byli już gotowi do wyajzdu. Pojechaliśmy na weekend do Wrocławia.

W sobote spotkałem się z moją przyjaciółką z Częstochowy i razem z paroma innymi osobami spędziliśmy popołudnie. Chodziliśmy po rynku, troche po galeriach - było dobrze. Potem wróciłem do mieszkania i zostałem w nim sam na pare godzin. A no tak, jeszcze w drodze powrotnej właśnie tam pomyliłem tramwaje i pojechałem niewiadomo gdzie, musiałem wracać na nogach ...
Niedziela była chyba najnudniejsza. Nie pospałem zbyt długo bo dziecko za ścianą płakało co 30 minut i nie dawało spać. Wstałem, zjadłem śniadanie, ogarnąłem się i siedziałem. Było tak nudnoooo że aż włączyłem komputer znajomego i włączyłem jakąś gre, ale była straszna i wyłączyłem szybko jak zombie mnie zaczeły gonić ahahaha. Czekałem bardzo niecierpliwie na godzine 17. Wtedy byłem umówiony z Głuszko na koncert Dawida. O 16 wsiadłem już w tramwaj bo klub był dosyć daleko ode mnie. Mimo to i tak jeszcze jakieś pół godziny czekałem na nią a kocnert już trwał... no ale przyjechała i weszliśmy razem do klubu i reszte koncertu dobrze się bawiliśmy, ja taki fan haha też śpiewałem i tańczyłem !!! Wrzuciłem też Magde na scene, bo Dawid kazał jej przyjść do niego a ona zaczęła uciekać, więc ktoś musiał ją tam wrzucić.
Impreza skończyła się dość szybko bo Dawid ma chore gardło i już ledwo co śpiewał, ale i tak było zajebiście.

Próbuje się w tym wszystkim odnaleźć. Trwa to już około dwóch miesięcy ale nasila się z każdym kolejnym dniem. Dlaczego zawsze serce musi tak źle wybierać? Czasem chciałbym żeby nie istniała miłość, gdy jej nie było w moim sercu, byłem szczęśliwszy. Teraz będę tylko jeśli mi się uda znaleźć dobrą drogę z tego labiryntu, co jest teoretycznie niemożliwe.






















































poniedziałek, 23 czerwca 2014

LUBLINIEC, ZAKOŃCZENIE SZKOŁY, WROCŁAW

Hej kochani.
W tym tygodniu będzie się u mnie troszkę działo, dlatego piszę teraz krótką notkę dla Was żeby Was poinformować o paru rzeczach.

Na początku - Lubliniec
W czwartek po pierwszym za kończeniu szkoły (mam podzielone na dwa dni) jade ze znajomymi do Lublinca na koncert Dawida, mamy blisko więc zasuwamy zobaczyć tego cwela! Może z kimś zWas się tam zobaczę?:)

Zakończenie roku
 W czwartek i w piątek mam zakończenie roku. Będę to mega przeżywać, bo tak jak już pisałem w notce niedawno bardzo się zżyłem z moja klasą i w sumie z samą skzołą też wiąże wiele wspomnień. Na ten temat już się rozpisywałem tutaj POST .

Wrocław
Wyjężdżam do Wrocławia w piatek. Dowiedziałem się o tym wczoraj, bo rodzice postawnowili odwiedzić na weekend swoich znajomych tam, więc zabieram się z nimi, bo lubie bardzo to miasto. Dojade tam pewnie jakoś pod wieczór więc już nie będę wychodzić na miasto, ale w sobote nie mam co robić. Na asku piszecie mi żebym zrobił małego meet'a. No to co wy na to żeby w sobote o 12 na rynku pod pomnikiem na przeciwko McDonalda się spotkać? Już mi troche osób pisało że będzie, także wpadajcie kochani :*
W niedziele zapewne zawitam na koncercie Kwiatkowskiego, bo tak się złożyło że wtedy także on będzie tam grał jak ja będę, więc czemu nie.


NO TO Z KIM SIĘ WIDZĘ I GDZIE ?! 

pozdrowionka :)
















piątek, 20 czerwca 2014

Siemkankooo, jak tam u Was ? :) Ja ostatni weekend w roku szkolnym spędzam jak najlepiej mogę. Przygotowuje się już powoli na wakacje, które rozpoczynają się już za tydzień. Obiecuję sam sobie że to będą póki co najbardziej udane wakacje mojego życia, ale to wszystko chyba zależy od moich znajomych, bo bez nich.... nie będą ani troche udane. W drugi tydzień lipca zbieamy całą ekipę i gnamy do Warszawy. Tam posiedzimy troche wszyscy razem, posmakujemy życia Warszawiaków, a potem pożegnamy się ale tylko na jakiś czas (mam nadzieje że jak najkrótszy)
Ale o planach na wakacje nie będę mówić, bo w większości to będzie spontan i oprócz pierwszej części lipca, nie mam pojecia jeszcze co będę robił potem, ale do Wawy jeszcze wrócę.


Dzisiaj chcę rozpisać się o czymś co nas otacza cały czas, w czym żyjemy. XXI wiek, to zdecydowanie okres o którym można powiedzieć i napisać bardzo dużo. Ja przedstawie swoją opinie o dzisiejszym świecie, ograniczając się do tego, co dotychczas doświadczyłem.
Można  powiedzieć że w przeciagu tych 14 lat tego wieku, ludzie bardzo się zmienili. My (nastolatkowie) nie potrafimy już dobrze dogadać się z rodzicami, nie potrafimy siebie zrozumieć. Oni wychowali się w zupełnie innych czasach niż my, mimo że to nie jest wiele lat różnicy, to świat za ich czasów wyglądał zupełnie inaczej.
Kiedyś nie liczyło się ani troche co masz na sobie, ale co masz w sobie.
 I to jest to, co musimy zrozumieć.

Panuje teraz wielka moda na sławe, ale w internecie. Wiele osób tego nie rozumie, chcą być na siłe sławni i przy tym tylko ośmieszają się. Proszenie o lajki.... to jest rzecz, której chyba po prostu nigdy nie uda mi się zrozumieć. Przecież to nie one przynoszą popularność, a raczej na odwrót, ale co z tego, co one takiego dają? To tylko liczba, a ludzie w tych czasach oszaleli na ich punkcie. Czy to że macie lajki, daje Wam poczucie bycia kimś lepszym? Jeśli tak to radze się poważnie zastanowić nad samym sobą. System wartości w wielu osobach jest załamujący. Teraz już coraz mniej liczy się to co ma się w środku, a bardziej to co nosi się na zewnątrz. Nie mówie to że powinniśmy nie zwracać uwagi na swój wyglad. Nie, ale istnieje powiedzenie "przyciagnij wyglądem a zatrzymaj charakterem". To jest bardzo prawdziwe, dbajmy o siebie ale nie straćmy przez to głowy. Ja osobiście powiem, że tak; na 1 miejscu patrze na wygląd, ale gdy poznam dziewczyne, śliczną, pieknie ubierającą się, lecz jej charakter lub po prostu  jej bycie mi się nie spodoba, to od razu jest skreślona.
Sumując: dbajmy o siebie, ale charakter jest najważniejszy.

 Pomyślicie może sobie , co ja wiem, mam dopiero 16 lat, ale patrze na świat włąśnie w sposób jaki Wam przedstawiam. Nie obchodzą mnie ludzie którzy patrzą tylko na to czy mam markowe ciuchy, oni nie sa warci mojej uwagi. Pomyślicie też sobie że czemu pisze i krytykuje lajki, skoro mi ich nie brak,  a ja odpowiadam że po prostu mi na nich n i e   z a l e ż y . Możecie mi wierzyć lub nie, ale lajki są niczym dla mnie, a nawet mam ich dość, bo odkad się to pojawiło w moim życiu, wszystko się zmieniło i nawet chciałbym wrócić do czasów gdy nikt na te polubienia nie patrzał... gdy ich nie było, wtedy było zupełnie inaczej...




















poniedziałek, 16 czerwca 2014

Before I die ...

Wielu ludzi stawia sobie w życiu wyznaczone cele do osiągnięcia. Ja także. Marzenia są dla mnie strasznie ważne. Stawiam sobie na mojej drodzę bez przerwy jakieś nowe cele, to one dają mi siłe żeby ciagle iść prosto, nawet kamienistą drogą. Gdybyśmy zyli bez stawiania samym sobie tych celów, po co mielibyśmy życ ? Jaki byłby tego wszystkiego sens?

Dlatego już dawno postanowiłem stworzyć sobie własną liste "things I have to do before I die" (rzeczy które muszę zrobić zanim umrę) , na której spisałem najważniejsze dla mnie rzeczy i marzenia.
Tutaj załączam jej zdjęcie, jednak pare rzeczy muszę zamazać, bo są dość prywatne i osobiste dla mnie :)



- Come back to Barcelona, na początku listy umieściłem miejsca, które chciałbym odwiedzić. Barcelona to miasto, w którym już kiedyś byłem, jednak tylko jeden dzień a jest to tak wielkie miasto, że nie zdążyłem dobrze go poznać w tak krótkim czasie.

- Go to Paris, nigdy tam nie byłem, ale z opowiadań znajomych słysze wiele dobrych opinii na temat tego miejsca. Moja ciekawość jest ogromna więc bardzo bym chciał zwiedzić to miasto, a także ze względu na to, że wkońcu jest to chyba jedno z najbardziej popularnych i znanych miast świata !

- Go to London, no... to jest jedno z największych moich marzeń. W Londynie jestem zakochany od 4 klasy podstawówki, kiedy przygotowywałem się na konkurs wiedzy o tym mieście. Tak mnie to wszystko zafascynowało (to było dziwne jak na taki wiek) , że postanowiłem sobie że kiedyś muszę tam pojechać. To marzenia przetrwało już równe 6 lat i nadal jest tak silne jak było.

- Go to New York , nie wiem w sumie czemu, ale bardzo lubie duże miasta i życie w nich. Nowy Jork to także jedno z najbardziej znanych miast na świecie. Chciałbym tam się udać po to, by zobaczyć te wszystkie miejsca, które dotąd widziałem tylko w telewizji lub internecie, no i też chciałbym "posmakować" takiego zycia w ogromnym mieście !

- Go across the Great Wall of China (przejść wzdłóż Wielki Mur Chiński), to jest jeden z cięższych celów jakie sobie ustawiłem, ale lubie  wiele wymagać od siebie.

- Fly by hot air baloon (przelecieć się balonem), zawsze od małego chciałem tak sobie 'polatać' i zostało to nadal haha... jednak niektóre marzenia zostają przez całe życie...

-  Visit Hollywood,  światowe sławy, wielki napis "HOLLYWOOD" , chyba tutaj nie trzeba sie wiele wypowiadać... to zdjęcie mówi wszystko :

- Buy a car, to chyba normalne :)

- Get a M&G ticket to JB's concert (zdobyć bilet M&G na koncert Justina Biebera) , no to takie marzenie dotyczące spotkania go po prostu... pare sekund się z nim zobaczyć, pogadać chwile, zrobić zdjęcie, niby nie wiele ale to wystarczy. Póki co nigdy go nawet nie widziałem, ale czekamyyy :(

- Meet Saszan , pierwsze marzenie z listy, które się spełniło. To bardzo dziwne, bo tą liste pisałem ponad rok temu, kiedy ona tak na prawde nie wiedziała o moim istnieniu. Na jej przypadku uwierzyłem bardzo mocno w marzenia, bo nie dość że ją spotkałem, przytuliłem już milion razy, mamy setki fotek razem, to teraz mamy bliski kontakt i zaufanie do siebie. Nie dość że marzenie się spełniło to stało się to o czym nigdy nawet nie śniłem w najcudowniejszych snach. Za to jej bardzo dziękuje, bo pomogła mi uwierzyć.

- Go on Ellie Goulding's concert, to marzenie spełniło się jako drugie w kolejności. Jeden z cudowniejszych dni w moim życiu. 6 lutego 2014, pamiętam ten dzień do dziś i nigdy nie zapomnę, jak siedząc w szkole patrzałem co chwile na zegarek. Potem przyjechał po mnie tata, zjedliśmy obiad, ogarnelismy się i pojechaliśmy do Warszawy... tam musiałem przepychać się przez OGROMNY tłum w kolejce, bo przy samych drzwiach czekali na mnie Saszi Sygii i Krzemień, razem z nimi spędziełem ten koncert w najlepszych miejscach jakie mogły być, przy samych barierkach zaledwie jakieś dwa metry od sceny.

-  Meet Miley Cyrus, to jest prawdopodobnie moje największe marzenie... nigdy nie kochałem nikogo tak jak ją. Widzę w niej cudowną i kochaną osobę, nie taką jak widzą inni czyli jak szmatę lub dziwkę. Moim zdaniem ludzie z jej branży po prostu płacą jej za to by była na jaką wygląda, ale często możemy obserwować jaka jest kochana i uczuciowa ( LINK ) . Nie poddaje się, wiem że kiedyś ją zobaczę.

- Tomorrowland, to moje nowe marzenie, które dopisałem do listy pare miesięcy temu. Tomorrowland to festiwal, popularny na całym świecie, nie mams się co rozpisywać tutaj, najlepiej jak sami ocenicie oglądając ten film TOMORROWLAND .

Przedstawiłem Wam część moich marzeń i pokazałem jakie są one dla mnie ważne. Niech to też będzie lekcja dla Was. Nigdy się nie poddawajcie w walce o marzenia, one są wszystkim co mamy, uwierzcie mi. Na starość będziecie dumni z siebie że wykorzystaliście życie w 100%.
A chyba nie chcecie kiedyś żałować, że nawet nie spróbowaliście walczyć?
A Wy, jakie macie marzenia?:)

"Never give up on your dreams...they're all You've got."

sobota, 14 czerwca 2014

Dzisiejszy dzień jakoś mi zniknął... o 8 rano musiałem iść do pracy, wróciłem o 15 , zjadłem obiad i poszedłem spać. Wstałem dopiero teraz i tak jakoś dziwnie bo nawet nie wiem kiedy minął mi ten dzień, a już się robi wieczór. No ale trudno, ten post nie będzie o tym jak spędziłem dzień, weekend, tydzień, tylko trochę o czymś innym...


Dziś mamy 14 czerwca. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale te 10 miesięcy szkoły minęły TAK BARDZO szybko, że to jest aż niemożliwe. Ledwo co wróciłem z Chorwacji 10 września i poszedłem do szkoły później niż wszyscy, ledwo co obchodziliśmy klasową wigilię, ledwo co razem wszyscy czekaliśmy na ferie zimowe, chwile temu przeżywaliśmy wszyscy nadchodzące egzaminy, a przed chwilą wyszliśmy z rozszerzonego angielskiego ciesząc się, że to już koniec. Teraz, nawet skończył się czas popraw na lepsze oceny, ja już teoretycznie wszystko pozaliczałem (bez skojarzeń) i mam wolne. Ale co z tego, bo wiem że za równe dwa tygodnie w tej chwili nie będę już uczniem mojego gimnazjum. Patrząc po klasie wszyscy to przeżywają... Ogarniamy od paru miesięcy taką małą niespodziankę-prezent dla naszej wychowawczyni. Będzie to filmik i w nim klasa się wypowiada za co jej dziękuje, koleżanka się nawet popłakała wypowiadając się... 

Dlaczego tak to przeżywamy? To nie jest łatwe... zżyliśmy się razem przez te lata tak mocno, a teraz każdy wchodzi w swoją drogę. Wielu z nas jest razem od 1 podstawówki, to daje razem 9 lat... 9 lat codziennie widzi się te sam mordki, dorastamy razem, przechodzimy najgorszy wiek dojrzewania razem a teraz to koniec. Dorośliśmy razem i rozstajemy się. To tak jak wyprowadzka z domu. Przez tyle lat nasi rodzice nas wychowują, aż w końcu nadchodzi czas że stajemy się na tyle dojrzali, że dalej przez życie idziemy już bez nich.

Będę tęsknić za tym gimnazjum... to były zdecydowanie najlepsze lata mojego życia jak dotąd. Tutaj się wszystko rozpoczynało, niszczyło, wzmacniało. Pierwsze miłości, pierwsze złamane serca, to wszystko działo się właśnie tutaj.
W szkole już nie będzie naszej klasy, ale to nie oznacza że ona przestanie istnieć...mam nadzieje.





Zdjęcia z ostatniego czasu:












Tak se dzisiaj pracowałem (potrzebuje dużo pieniędzy na wakacje)