To będzie krótszy post, mianowicie po prostu opowiem Wam co sie działo u mnie w życiu w przeciągu ostatniego miesiaca.
Już ponad połowa drugiego miesąca szkoły, jak idzie Tomkowi ? No cóż, szczerze mówiąc to nie najlepiej, nie jestem zadowolony ostatnimi ocenami. Początek u mnie był bardzo dobry, zbierałem piąteczki i czwóreczki z takich przedmiotów, z których nigdy wcześniej nie byłem dobry. W zeszłym roku miałem problemy żeby dostać na koniec roku z niemieckiego 2 , a teraz mam 5 z aktywności i 4 z odpowiedzi (niezapowiedzianej). Oczywiście Angielski idzie mi najlepiej; zamiłowanie do tego języka i kraju nigdy mi chyba nie minie, jest to jedyny przedmiot na który ucze się z własnej ochoty i z przyjemnością.
Pierwszy miesiąc w nowej szkole minął i zaczeło się. Cała klasa ostatnio nie ma humoru, nauczyciele zrobili się tak wymagający, że ciągle łapiemy same jedynki, kilka dziennie nawet, nasze nerwy i psychika już mają dość, w dodatku mamy problemy z jednym nauczycielem, ale nie będę tu o tym pisać, bo raczej nie powinienem. Bardzo lubie moją szkołe, ale obawiam się że wkrótce mogę sobie nie dać rady. Idąc do technikum miałem nadzieje, że nauka będzie tylko z przedmiotów zawodowych itp. a w 1 klasie mam mnóstwo przedmiotów i z każdego nauczyciel wymaga tak samo. Podam przykład: mam ogromne problemy z biologią. Zaczeliśmy tematem którego nigdy nie mogłem zrozumieć, to po prostu nie dla mnie, nie jestem urodzonym biologiem, do tego trzeba mieć głowe. Ten przedmiot mamy tylko w tym roku, a potem razem z wieloma innymi nam odpada i już do końca tej szkoły nie będe mieć z nim do czynienia. Podsumywując, nie rozumiem czemu materiałjest taki trudny i nauczyciel tak wiele wymaga, skoro jesteśmy na takim kierunku że biologia nam się ani troche nie przyda (jestem na turystyce)
Dobra muszę przystopować, bo ja tu obgaduje nauczycieli a kto wie, moze to będa czytać (oni na prawde teraz są w internecie i kontrolują uczniów, więc uwierzcie mi trzeba uważać z tym co piszecie)
Dwa dni temu, w piatek, wyszliśmy ze szkoły na film do kina. Był to polski film o tytule "Bogowie". Opowiadał historie Zbigniewa Religi, kardiochirurga, który jako pierwszy w Polsce dokonał przeszczepu serca. Ogromnie odważna operacja jak na tamte czasy (1985 rok), gdyż podczas tej operacji po prostu wymienia się serce człowieka na inne. Nie będe pisał tu streszczenia filmu, bo najlepiej żeby każdy go sam obejrzał. Nie sądziłem, że mnie to zaciekawi a jednak tak się stało. Film zmienił moje spojrzenie na wiele spraw, po premierze dostałem karteczke, którą odtąd nosze zawsze w portfelu. Ta karteczka informuje lekarzy, że w momencie mojej nagłej śmierci, mogą pobrać moje organy na potrzebe innej żyjącej osoby, która tego potrzebuje. Skoro ja umre, to po co mi będzie np. moje serce, które może uratować życie innej osobie? Polecam na prawde ten film.
W następny weekend planuję iść na Anabell, oglądał ktoś? Polecacie?
Wczoraj byłem na ciekawej sesji zdjęciowej. Bardzo mi się poobało, poznałem nowe osoby, z którymi prawdopodobnie będę jeszcze nie raz się spotykać na nowe zdjęcia. Tego mi w Częstochowie brakowało - kogoś dzieki komu będę mógł mieć ładne zdjęcia, żeby ten blog ładniej i estetyczniej wyglądał:) Wrzucam tutaj zdjęcia z wczoraj. Podobają się?
Obserwujcie z konta google i łapkujcie, to serio motywuje :)