piątek, 26 grudnia 2014

Święta, plany na sylwester, nowy rok, moje życie

Zawsze nie mam pojęcia  jak rozpocząć nowy post... czy napisać "hej" czy "cześć"? Nigdy nie wiem haha, napisałbym "wesołych świąt", ale dzisiaj jest ich ostatni dzień, więc nie miałoby to sensu. Po prostu zapraszam do czytania :)

Dzisiaj piątek, więc jest to już ostatni dzień świąt, nareszcie. Zawsze myślałem że mój brzuch nie ma dna, ale te święta mnie zniszczyły i już mam dość jedzenia hahaha. Mam nadzieje że wszyscy spędzili je jak najlepiej, w rodzinnym gronie i ciepłej atmosferze! Moje były jak zawsze, cieszę się że spędziłem czas z rodziną, ale i tak się nudziłem. To chyba dlatego ze po prostu nie mogę się doczekać poniedziałku, bo wtedy jade już do Warszawy gdzie spędze sylwestra w gronie najlepszych znajomych. Mówię o tym bo nie spędziliśmy razem tyle czasu od wakacji! Cały tydzień razem... bajka.

Przy okazji życzę wszystkim udanego sylwestra, nic dodać nic ująć bo każdy spędzi go jak chce. Pamiętajcie o postanowieniach noworocznych, ja swoje mam: być w nauce tak dobrym jak w modelingu, żeby ani jednego ani drugiego nie olewać, obiecywałem to nie tylko rodzicom ale i sobie. Ciężko było mi przystosować się do nowej szkoły, jednak teraz już wiem jak to wszystko wygląda i mam nauczkę żeby nie zostawiać sobie nic na ostatnią chwile tak jak zrobiłem to w pierwszym półroczu. Przez 3 miesiące nic nie poprawiałem na bierząco, przez co ostatnie dwa tygodnie szkoły nie żyłem przez nauke, musiałem wszystko zaliczać, kilka sparwdzianów dziennie i jeszcze na bierząco pisać i uczyć się na lekcje, po prostu nie miałem życia. Dlatego od nowego półrocza uczę się regularnie, tak właśnie to napisałem!
Właśnie wracając do modelingu, bo tutaj jeszcze o tym nie pisałem... Ciesze się że sprawy nabrały takiego tempa i już należe do agencji Embassy Models i oficjalnie zostałem modelem. Jeszcze dwa miesiące temu nie pomyślałbym że będę w tym pracować, zawsze to było moje hobby które gdzieś na boku zawsze miało swoje miejsce w moim życiu, jednak teraz to moja praca, bo tak to mogę nazwać. Jestem szczęśliwy jak nigdy, od zawsze miałem cel w życiu żeby robić to co kocham. Modliłem się żebym nigdy nie musiał mieć pracy, której nie lubie. Bardzo dobrze czuję się w modelingu dlatego jestem najszczęśliwszy z tego powodu że tak się wszystko potoczyło.
Czuje że niedługo się troche pozmienia w moim życiu, mam nadzieje że na lepsze. Czuje te zmiany i po prostu jestem pewny że tak się stanie, jednak mam tyle dobrych ludzi wokół siebie że nie pozwolą mi na to. Narazie jest cicho i nic się nie dzieje, ale w marcu jest wydarzenie w Polsce na które jestem zaproszony i od czerwca całe wakacje też będę musiał poświęcić na wyjazdy z agencji (z wielką przyjemnością i ochotą!), ale będę musiał znaleźć czas dla bliskich i tak zrobie mimo wszystko, bo to dzięki nim zawsze spędzam czas któego nigdy nie zapomne.
Take care.

piątek, 21 listopada 2014

Nowy

Cześć Wam ! :))

Wreszcie weekend, miałem ciężki tydzien w szkole, zwłaszcza dzisiejszy dzień, dlatego cieszę się że nareszcie można odpocząć. Pierwsza klasa technikum jest bardzo ciężka, powinienem się chyba bać kolejnych... Jest 22:30 jak pisze tego posta i już opadam z sił. Skończy się to tak że po opublikowaniu go pewnie pójdę spać :D

W zeszły piątek wziąłem udział w mega pozytywnej sesji do nowej marki ubrań NEMEZIS 
( Strona na Facebook'u , instagram: @nemezis.co )
Wszystkie ubrania mi się bardzo spodobały, mega wygodne i w dodatku bardzo modne. Nie będę tu już tak reklamować, ale bardzo się cieszę że mogłem poczuć jak wygląda w niewielkim procencie praca fotomodela. Od dawna mnie to jara, jednak dopiero tydzień temu uświadomiłem sobie że to wcale nie jest łatwe, ponadto może się takie nie wydawać ale jest męczące. Po około 4 godzinach na nogach byłem padnięty jak rzadko kiedy. Mimo zmęczenia pokochałem to jeszcze bardziej, nic nie przychodzi łatwo i nic nie jest nigdy takie proste jak może się wydawać. To co wtedy robiłem jest chyba tym czego od dawna brakowalo mi w moim życiu, czyli jakiejkolwiek pasji.

Łapcie pare zdjęć z tej sesji, mi się bardzo podobają, brawa dla fotografa ♥







niedziela, 19 października 2014

Co się dzieje u Tomka?

Sieemanko :)
To będzie krótszy post, mianowicie po prostu opowiem Wam co sie działo u mnie w życiu w przeciągu ostatniego miesiaca.
Już ponad połowa drugiego miesąca szkoły, jak idzie Tomkowi ? No cóż, szczerze mówiąc to nie najlepiej, nie jestem zadowolony ostatnimi ocenami. Początek u mnie był bardzo dobry, zbierałem piąteczki i czwóreczki z takich przedmiotów, z których nigdy wcześniej nie byłem dobry. W zeszłym roku miałem problemy żeby dostać na koniec roku z niemieckiego 2 , a teraz mam 5 z aktywności i 4 z odpowiedzi (niezapowiedzianej). Oczywiście Angielski idzie mi najlepiej; zamiłowanie do tego języka i kraju nigdy mi chyba nie minie, jest to jedyny przedmiot na który ucze się z własnej ochoty i  z przyjemnością.
Pierwszy miesiąc w nowej szkole minął i zaczeło się. Cała klasa ostatnio nie ma humoru, nauczyciele zrobili się tak wymagający, że ciągle łapiemy same jedynki, kilka dziennie nawet, nasze nerwy i psychika już mają dość, w dodatku mamy problemy z jednym nauczycielem, ale nie będę tu o tym pisać, bo raczej nie powinienem. Bardzo lubie moją szkołe, ale obawiam się że wkrótce mogę sobie nie dać rady. Idąc do technikum miałem nadzieje, że nauka będzie tylko z przedmiotów zawodowych itp. a w 1 klasie mam mnóstwo przedmiotów i z każdego nauczyciel wymaga tak samo. Podam przykład: mam ogromne problemy z biologią. Zaczeliśmy tematem którego nigdy nie mogłem zrozumieć, to po prostu nie dla mnie, nie jestem urodzonym biologiem, do tego trzeba mieć głowe. Ten przedmiot mamy tylko w tym roku, a potem razem z wieloma innymi nam odpada i już do końca tej szkoły nie będe mieć z nim do czynienia. Podsumywując, nie rozumiem czemu materiałjest taki trudny i nauczyciel tak wiele wymaga, skoro jesteśmy na takim kierunku że biologia nam się ani troche nie przyda (jestem na turystyce)
Dobra muszę przystopować, bo ja tu obgaduje nauczycieli a kto wie, moze to będa czytać (oni na prawde teraz są w internecie i kontrolują uczniów, więc uwierzcie mi trzeba uważać z tym co piszecie)

Dwa dni temu, w piatek, wyszliśmy ze szkoły na film do kina. Był to polski film o tytule "Bogowie". Opowiadał historie Zbigniewa Religi, kardiochirurga, który jako pierwszy w Polsce dokonał przeszczepu serca. Ogromnie odważna operacja jak na tamte czasy (1985 rok), gdyż podczas tej operacji po prostu wymienia się serce człowieka na inne. Nie będe pisał tu streszczenia filmu, bo najlepiej żeby każdy go sam obejrzał. Nie sądziłem, że mnie to zaciekawi a jednak tak się stało. Film zmienił moje spojrzenie na wiele spraw, po premierze dostałem karteczke, którą odtąd nosze zawsze w portfelu. Ta karteczka informuje lekarzy, że w momencie mojej nagłej śmierci, mogą pobrać moje organy na potrzebe innej żyjącej osoby, która tego potrzebuje. Skoro ja umre, to po co mi będzie np. moje serce, które może uratować życie innej osobie? Polecam na prawde ten film.
W następny weekend planuję iść na Anabell, oglądał ktoś? Polecacie?

Wczoraj byłem na ciekawej sesji zdjęciowej. Bardzo mi się poobało, poznałem nowe osoby, z którymi prawdopodobnie będę jeszcze nie raz się spotykać na nowe zdjęcia. Tego mi w Częstochowie brakowało - kogoś dzieki komu będę mógł mieć ładne zdjęcia, żeby ten blog ładniej i estetyczniej wyglądał:) Wrzucam tutaj zdjęcia z wczoraj. Podobają się?

























Obserwujcie z konta google i łapkujcie, to serio motywuje :)

środa, 15 października 2014

Przyjaźń, miłość.

Cześć :)
Jest środek tygodnia, wieczór. Ja powinienem się uczyć (szkoła średnia wyciska z nas wszystko), ale jednak przeglądając Facebook'a natknąłem się na coś, przez co naszło mnie na większą refleksję. Już pewnie widzieliście tytuł posta, więc wiecie o czym będzie. Miłość i przyjaźń - jedne z najważniejszych rzeczy i uczuć na świecie. Jednak to co mnie dziś poruszyło skupia się na użyciu tych określeń.

<TERAZ WŁĄCZ:  Kodaline - All I Want I CZYTAJ >


Nie można  używać ich jako puste słowa puszczane na wiatr, co jest teraz bardzo często robione. Póki nie przeżyjesz prawdziwej przyjaźni, nie zrozumiesz jej. Ja kiedyś nie rozumiałem, aż poczułem jej siłe na własnej skórze. Mało dojrzali ludzie się poznają - dowiedzą się paru faktów o sobie, polubią się bardzo i co się dzieje? Zapewne po chwili nazwą się przyjaciółmi. To jest to co denerwuje mnie w dzisiejszym świecie, szukanie na siłe przyjaźni i nie rozumienie jej. Dla mnie przyjaźń to zbyt wielkia rzecz, by móc nazwać przyajcielem/przyjaciółką osobę którą ledwo co poznałem. Wiecie kiedy można kogoś tak nazwać? Wspólne przeżycia łączą nas z drugą osobą najbardziej, te smutne i szczęśliwe chwile. Kiedy po długo trwałym związku czujesz że za drugą osobą poszedłbyś w ogień, lub na głęboką wodę. Gdy mimo to że jesteście bardzo pokłóceni mówisz do siebie "I tak ją/jego kocham" i nadal zrobiłbyś dla drugiej osoby wszystko. Gdy jedno nie ma humoru, ty też nie masz, żeby osoba nie czuła sie samotna. Gdy jesteś pewny że wiesz wszystko co można widzieć o drugiej osobie, wiesz co zamówi gdy idziecie do restauracji, wiesz jakie kwiaty lubi, macie współną piosenkę, przy której wspominacie stare zdarzenia, potraficie zrozumieć się bez słów, wystarczy kiwnięcie głową na potwierdzenie i już wiesz o co chodzi.


"Prawdziwą przyjaźń poznaje się w biedzie"
Stary, oklepany cytat, ale tak na prawde nie ma lepszego opisującego tą siłe. Zgadzam się z tymi słowami bez żadnego "ale". Jak poznać prawdziwego przyajciela? Po prostu zobacz kto pierwszy zadzwoni do Ciebie jak zablokujesz facebook'a :) Gdy nie będziesz miał/a humoru, zobacz kto pierwszy pojawi się, aby to zmienić i Ci potowarzyszyć. 



Teraz się zorientowałem że pisząc o dwóch innych uczuciach złączyłem je w jedno, to troche dziwne, jednak dla mnie to wszystko jest podobne. Prawdziwa przyjaźń może być tak potężna jak miłość i to właśnie często z przyjaźni rozrasta się coś więcej. To jest piękne, bo podczas długiej wędrówki przyjaźni poznajesz całą towarzyszącą Ci osobe.


Reasumując, wypowiedziałem się na temat, który mnie bardzo dręczy. Bo wiedząc co to prawdziwa przyjaźń łatwo jest odróżnić tych fałszywych od prawdziwych, później się łatwo poznać na ludziach. Poza tym najważniejsze w tym wszystkim jest dbanie o siebie nawzajem. Jeśli doświadczyłeś już prawdziwej przyjacielskiej miłości, nie zniszcz tego. Dbaj o to jak o oko w głowie, bo gdy zaniedbasz drugą osobę, możesz nagle stracić wszystko.











czwartek, 4 września 2014

Nowa szkoła

Hej Wam !
W dzisiejszym poście, krótko opowiem Wam o mojej nowej szkole, bo dostaje dużo pytań na ten temat. Poszedłem do technikum na profil technik obsługi turystycznej . Bardzo mnie ciągneło od dawna w tym kierunku, bo wydaje mi się że ten zawód umożliwi mi wiele do przeżycia, w innych stronach Europy a nawet może świata. Kocham podróże i poznawanie nowych ludzi, więc wydaje mi się że dobrze wybrałem idąc w tą stronę.
Dlaczego technikum ? Moim zdaniem,  jest to po prostu wygodniejsze. Jesteśmy w wieku, że nie do końca możemy stwierdzić co chcemy robić w życiu. Nasze plany bez przerwy się zmieniają, co sam zauważyłem po sobie. Gdybym poszedł do liceum, nie miałbym wyjścia musiałbym iść na studia. A po technikum ? może i rok dłużej nauki niż w liceum, ale po 4 latach masz takie samo wykształcenie jak po liceum + masz zawód. Możesz iść na studia, lub od razu do pracy. Więc według mnie, to jest po prostu lepsze bo po ukończeniu szkoły masz jeszcze wybór.  Ja na studia raczej nie chce iść, ale no jak juz mówiłem, plany ciągle się zmieniają:) Piszę to dlatego, bo teraz modne jest chodzenie do liceum i ludzie myślą że jest lepsze niż technikum, a nie jest tak bo tak na prawde ja mam 19 przedmiotów juz w 1 klasie, zwykłe jak zawsze i zawodowe, także jest w sumie ciężej niż w liceum.

Dobra dość rozmyśleń, przejdźmy do mojej szkoły. Idąc do niej nie spodziewałem się niczego niesamowitego, jednak bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. Klimat jest super, na koytarzach gra muzyka, puszczana przez uczniów czyli piosenki które są aktualnie "na czasie" , wszyscy są strasznie przyjacielsko nastawieni do siebie, nawet starsze klasy są dla nas miłe, co było dla mnie największym zdziwieniem. Sami pokazywali nam jak ta szkoła wygląda i "uczyli" nas, jak tu załatwia się pewnie potrzeby:) Nauczyciele... no tutaj nie da się wypowiedzieć jednoznacznie, bo są różni. Jednych starsznie polubiłem już od pierwszej lekcji, innych już znielubiłem od pierwszej godziny (nigdy nie będzie idealnie), zobaczymy jak to z nimi będzie w ciągu następnych zajęć. Jeśli chodzi o klase lepiej być nie mogło. Wszyscy się strasznie szybko dogadaliśmy, już po 4 dniach zachowujemy się jak przyjaciele, niepotrzebne nam żadne integracje organizowane przez szkołe, sami o to zadbaliśmy po rozpoczęciu roku szkolnego i "zintegrowaliśmy" się na własną rękę :D ( if you know what I mean )

Mam nadzieje że w szkole i klasie zostanie tak jak jest, bo jest bardzo dobrze i póki co chodzę tam bardzo chetnie codziennie rano, oby tak dalej !
Pozdrawiam :*


wtorek, 26 sierpnia 2014

Kolejny post wychodzi dużo wcześniej niż się spodziewałem, bo zaledwie dwa dni od ostatniego. Prawdopodobnie nie byłoby tak, gdyby nie pewna sytuacja mająca miejsce wczoraj. Postaram się Wam ładnie wszystko opisać.

W niedziele Bryła namówiła mnie żebym pojechał z nią w poniedziałek do miasta, bo musi załatwić pare spraw a nie chce jechać sama. Z początku chciałem jej odmówić, ale mnie przekonała i pomyślałem że przy okazji wywołam sobie w końcu zdjęcia, do czego nie dochodziło mi od paru dobrych miesięcy. Na drugi dzień mama zawiozła mnie rano do miasta. Bryła powiedziała że się spóźni więc sam poszedłem do fotografa zamówić zdjęcia. Pół godizny potem spotkałem się z przyjaciółką ze starej klasy - Izą, a potem z Bryłą. Kilka godzin ciągnęło się strasznie długo i nudno, chodziliśmy po Częstochowie jak bezdomni. Chciałem wracać do domu już o 14, ale dziewczyny mi nie pozwoliły. Wkońcu usiedliśmy na placu Biegańskiego, gdzie dołączyła do nas Martyna i Paulina. Robiliśmy tam różne głupie rzeczy, np rozmawiałem sobie z chorym gołębiem czy tańczyliśmy do różnych smętnych piosenek ... nagle niczego nie świadomy usłyszałem za swoimi plecami znajomy głos... ktoś krzyknał moje imie. Automatycznie się obróciłem i aż słabo mi się zrobiło... nie umiem opisać uczucia, które mi towarzyszyło kiedy zobaczyłem idących Bolińskiego, Komosę i Mayę w naszym kierunku... Dosłownie rzuciłem się na nich i mówiąc że ich nienawidzę przytulałem każdego. Jakieś 15 minut zajeło mi opanowanie się i uwierzenie w to co się stało. Tydzień wcześniej żegnałem się z nimi z myślą że widzimy się ostatni raz w te wakacje i dla mnie był to już ich koniec, a tu nagle osoby które są dla mnie wszystkim pojawiły się znowu i byliśmy znów razem. 

Znowu musze dziękować Bogu za to że ich mam... największe szczęście jakiego doznałem żyjąc... to oni.
















Następne spotkanie to moje urodziny, wtedy to będzie sie działo haha <3


niedziela, 24 sierpnia 2014

Kontynuacja, koniec wakacji





Cześć Wam :)
Przepraszam za tak długą nieobceność na blogu. Było to spowodowane wakacjami,spędzałem je tak cudownie, że dopiero teraz jestem w domu, emocje opadły, wróciłem do rzeczywistości i wszedłem na bloga. Ten post może być troche nie ogarnięty,  mam nadzieje że nie zapomniałem jak dobrze pisać, ale tyle sie działo że sam nie umiem sobie tego poukładać w głowie.
Wiele chwil i sytuacji w ciągu naszego życia sprawia, że możemy zrozumieć coś istotnego dla nas samych. Ja w te wakacje zrozumiałem jedną, ale bardzo ważną rzecz - nic mi nie jest potrzebne do szczęścia tak jak przyjaciele. To przy nich odrywam się od rzeczywistości, czuje się jak w bajce. To oni sprawiają że nie potrzebuje internetu, aska, Facebook'a czy innych portali. Póki jestem z nimi, mam wszystko.

Taka krótka myśl na początek... no ale trzeba przejść do dłuższej wypowiedzi, a mianowicie jak spędziłem wakacje ?
Ostatni post pisałem przed wyjazdem do Wawy, więc zaczne właśnie od tego momentu. Jeśli dobrze pamiętam to była niedziela, kiedy Boliński i Bryła przyjechali do mnie do domu na noc. Niby spokojnie spędzaliśmy czas, ale spać poszliśmy dopiero około 4 nad ranem. Po dwóch godzinach musieliśmy już wstawać żeby zdążyć na pociąg.
Cały wyjazd wyglądał mniej więcej tak: Mieliśmy swoje mieszkanie na całe 10 dni, były to najlepsze dni tych wakacji, byliśmy tam wszyscy razem, to stamtąd mam najlepsze wspomnienia, ciężko po prostu opisać, bo jaka jest definicja szczęścia? Poznałem wielu niesamowitych ludzi, dziękuje im za to że pojawili się w moim życiu chodziażby tylko na chwilę. W czasie naszego pobytu w stolicy dostałem VIP bilet na koncert Ellie Goulding (ogromne podziękowania dla Igora i Dawida) , koncert był najlepszy, chodziaż troche źle się czułem w sektorze przy tych wszystkich gwiazdach, ale liczy się to że znowu mogłem zobaczyć Ellie ! Niewiele już pamiętam (rozdawali darmowe drinki), ale został mi w pamięci moment jak Ellie wzięła flagę Polski i owinęła ją wokół siebie, cudowne.
Te 10 dni zleciały niesamowicie szybko, to był czas najdłuższych, najlepszych i niezapomnianych imprez mojego życia. Niektóre zaczynaliśmy wczesnie wieczorem, a kończyliśmy o 9 rano, także działo się !
Wszyscy się bardzo do siebie przywiązaliśmy podczas wyjazdu, także nie trudno sie domyślić jak ciężkie było pożegnanie... jako pierwsi odjeżdżałem ja z Bryłą. Na peronie było chyba jakieś 15 osób haha ale to było starsznie kochane. Wyobrażałem sobie że ja tam po prostu odpłyne, ale byłem w takim dziwnym szoku, nie wiedziałem co sie dzieje... nie wierzyłem w to że odjeżdżam z raju... że to wszystko co było takie piękne się kończy... patrzyłem pustym wzrokiem na oddalający się peron i ludzi stojących na nim...po chwili czułem w środku taką kującą pustkę, wszystko się skończyło a emocje puściły dopiero jak usiadłem w przedziale.

Nie miałem wiele czasu na smutki w domu, bo po dwóch dniach wyjechałem już do Mielna, gdzie spędziłem tydzien troche z rodzicami i trochę z Mayą. Fajnie było powspominać.. miejscowość do której jeździłem z rodzicami 10 lat z rzędu od urodzenia.. Ostatni raz byłem tam 5 lat temu, wiec pamiętałem to miasto jako kraina macznych lodów, wesołych miasteczek i salonów gier. Teraz wygląda to troche inaczej, ale chyba wszyscy wiedzą jaką opinie ma Mielno hahaha:)

I tak szybko zleciał cały lipiec, nigdy tak szybko nie mijał mi czas jak w te wakacje. Pierwszy tydzien drugiego miesiaca wakacji spedziłem balując z Bolińskim w Częstochowie, potem ja pojechałem razem z nim do Sulęcina (okolice Gorzowa Wlkp) gdzie mieszka. Męczarnią było 10 godzin w pociągu nocnym, jeszcze spędzone na korytarzu bo nie mieliśmy miejsc w przedziale. O 4 nad ranem wysiedliśmy z pociągu. Miasteczko, w którym mieszka Łukasz strasznie mi się spodobało, kojarzyło mi się z małą nadmorską wioską. Był klimacik zwłaszcza wieczorami czy w nocy. Kolejne miejsce gdzie poznałem masę naprawde pozytywnych ludzi, z którymi spędzaliśmy dużo czasu, tęsknie za tymi mordkami. Balowałem tam 10 dni a pod koniec przyjechała jeszcze Maya na dwie noce. Kolejne ciężkie pożegnanie, pociąg, 6 godzin drogi i byliśmy w Warszawie. Idąc po centrum wracały do mnie wszystkie wspomnienia, ale tylko się tam "przesiadałem". Nocka u Mai i z rana w kolejną ciuchcię i kierunek -> Częstochowa. W taki sposób zakończyłem wakacje, bo teraz do końca siedze w domu i już zero planów (fundusze na wyjazdy się skończyły hhaha)

Zdecydowanie przeżyłem najlepsze dwa miesiace mojego życia. Po przeczytaniu tego posta może Wam może się wydawać że nie wiele robiłem, ale nie opisywałem nic szczegułowo, bo nikomu nie chciałoby się tego czytać, ani ja nie zmaierzam siedzieć nad tym tydzień hhahaha.

Poza tym, wiele wspomnień które przeżyliśmy z przyjaciółmi powinno zostać pomiędzy nami. Codziennie dziękuje Bogu że ich mam, kim bym ja był bez nich...










Wstawiam tylko pare zdjęć z Wawy, które zdążyłem zapisać na komputerze, bo zmieniłem telefon i zdjecia z reszty wakacji przepadły. Ten post pewnie taki nie ogarnięty, bo troche ciężko sreścić dwa takie miesiace, ale następne posty będa już normalne i będą wychodzić dużo częściej :)