wtorek, 3 czerwca 2014

KOMERS I WARSZAWA 

Siemka ;)
Jak obiecałem dzisiaj opisze mój poprzedni weekend. 

W piątek wieczorem przyjechała już do mnie z Warszawy moja przyjaciółka, Maya. Odebrałem ją z dworca i przyjechaliśmy do mnie. W sumie było już późno, ogladaliśmy TOP TRENDY FESTIWAL  a potem bajke "Frozen" hahaha, po czym poszliśmy spać.


Wstaliśmy w sobote rano (czytaj: w południe) ogarneliśmy się i polecieliśmy na miasto. Maya znowu zwiedzała galerie, w której było tak nudno że wyszliśmy się przejść alejami w strone Jasnej Góry. Blisko niej postanowiliśmy wejść na sam szczyt tej wieży. Ja , mieszkając 16 lat w Częstochowie nigdy tam nie byłem haha. Z moim lękiem wysokości miałem wielkie problemy z wejściem zwłaszcza że ciągle wchodząc po schodach było widać widoki i wysokość w dół..... ale dałem rade  i nie płakałem.




Wróciliśmy po 17 do domu ...... iii....... przyszedł czas na przygotowania do imprezy. O 19 zaczynał się komers mojego rocznika z mojego gimnazjum. Maya szła ze mną jako osoba towarzysząca.
Wyszykowaliśmy się wszystko pięknie Maya załozyła sukienkę ja marynareczkę i pojechaliśmy...
Sama impreza była jak najbardziej udana, dawno się nie bawiłem tak jak w tamtą noc, było mega mega mega, ale pozwólcie że szczegóły zostawię dla siebie... Bawiliśmy się mega do 1 w nocy, przyjechali po mnie i Maye rodzice i wróciliśmy do domu. Poszliśmy jak najszybciej spać bardzo zmęczeni i także z tego powodu że ustawiliśmy budziki na 5:30 rano.... o 6 wsiadaliśmy w pociąg do Warszawy.











Ledwo nam się udało wstać po 3,5 godzinach snu, ale daliśmy rade (ja , gorzej z Mayą). Moja mama zawiozła nas na dworzec i wsiedlismy sobie w pociąąąąg. Lubie pociągi. Cztery godziny jechaliśmy do Warszawy w przedziale z jakaś dziwną starszą Panią, której bardzo nie podobało się nasze zachowanie.
Wysiedliśmy na stacji Warszawa Gdańska i przejechaliśmy metrem do centrum. Maya poszła do siebie się ogarnąć a ja prosto poleciałem do złotych gdzie siedziały moje najlepsze mordy ♥ Z samej niedzieli nie wiele pamiętam.. nie wiem czemu, wydaje mi się że ze zmęczenia czułem się tam jak na 'haju' i przez to niewiele pamiętam. Generalnie wyganiałem wszystkich ze złotych bo wkurza mnie siedzenie tam, gdy nic sie nie je. Najlepiej było na schodach, pomiędzy dworcem a złotymi. Siedzieliśmy tam dużo i wszystkim tam sie najbardziej podobało. Zawsze gdy przez chwile było nudno ktos rzucał "idziemy na schody?" i nigdy nie było sprzeciwów, tylko wszyscy od razu tam szliśmy, nie wiem czemu tak polubiliśmy to miejsce. Ja dopiero w niedziele, reszta była tam od soboty i ze schodami wiążą wspomnienia typu granie na gitarze i śpiewanie wieczorem właśnie tam. Dlatego też nie dziwie się im że tak lubią to miejsce. Zresztą każde miejsce z tymi ludźmi staje się wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju.
Najgorsze są pożegnania... co chwile ktoś odjeżdżał.... było ciężko ale przynajmniej nikt nie musiał ukrywać smutku i łez, które się lały za każdym razem gdy staliśmy na peronie trzecim. Co dziwne, wszyscy odjeżdząli z tego samego peronu - nienawidzimy go. Około godziny 15 pojechaliśmy na starówke w poszukiwaniu Pandy, niestety jej nie było akurat wtedy. Wróciliśmy więc do centrum, gdzie po siedzeniu na schodkach i wydurnianiu się pożegnaliśmy pare osób; Łukasza, Koko, Szczurek i chyba jeszcsze kogoś, ale jak mówiłem niewiele szczegółów pamiętam. Po ich odjeździe poszedłem z Mayą i Kamilą do rodziców Mai, przywitać się z nimi. Chwile pogadaliśmy, potem poleciałem do domu Mai do toalety haha i szybko znowu na dworzec... chwile czekaliśmy na pociąg i stało się, przyjechał i musieliśmy się pożegnać. Nienawidzę pożegnań, ale to nie było takie złe, bo wszyscy widzimy się już za miesiąc i zaczynamy najlepsze wakacje życia !

Boliński model.

Moje pierwsze oświadczyny




To zdjęcie już z pociagu powrotnego do Częstochowy :(
U Mai w domu haha;)

1 komentarz:

  1. Jesteście najlepsi! <3 Byłabym w tych wszystkich miejscach co wy i bd tam znowu w wakacje, ale szkoda, że nie mogę się tam spotkać z wami ;c <3

    OdpowiedzUsuń